piątek, 7 listopada 2008
O Limie jeszcze slow kilka
Ale przezylismy i to. Poza tym szwedamy sie po miescie, zwiedzamy to I owo. Wczoraj np zwiedzalismy muzem inkwizycji I konkwisty. Niewiele eksponatow tam wprawdzie zostalo, bop o uzyskaniu niepodleglosci przez Reru, bydynek nalezacy wczesniej przez 300 lat do inkwizycji, zostal zamnieniony na Senat. Ale szcerze mowiac moze I dobrze, ze wiecej nie zostalo. Akich ponurych kazamatow, narzedzi tortur I w dodatku w tak przygnebiajacym miejscu to ja w zyciu nie widzialem. Podtapianie woda, garrota, wylamywanie stawow, ze o zwyklym biczowaniu nie wspomne. Zwiedzanie jest za free, zeby kazdy mogl sobie zobaczyc, co Hiszpanie zgotowali Inkom. Mowiac wprost, skojarzenia z Auschwitz byly pierwszymi, jakie sie pojawily w mojej glowie.Sama Lima jest dziwnym architektonicznie miastem, ale zapewne to zapewne wynik trzesien ziemi nawiedzajacych ten kraj w kazdym praktycznie miejscu. Wyraznie widac, ze niektore kwartaly maja po kilkaset lat I zachowaly sie w calosci, a z kolei inne, polozone tuz obok, to albo nowe budynki, albo jescze nie zabudowane place. Taka troche sraczka. Na pewno spore wrazenie robi Plaza de Armas, czyli glowny plac Limy (kazdego innego miasta w zasadzie tez, nazwa wszedzie jest ta sama). Z tym, ze w Limie jeden z bokow placu, ktory nazwalbym rybnkiem, jest zajety przez wypasiony palace prezydencki, strzezony przez wojsko, policje, wozy pancerne, armatki wodne I setki mundurowych z bronia gotowa do strzalu (CKMy tez maja jakby ktos pytal). Na drugim boku rynku rownie wypasiony, choc pochodzacy z innej epoki kosciol I palace arcybiskupi z fantastycznymi drewnianymi wykuszami, ktore sa znakiem rozpoznawczym kolonialnej architektury Limy. Zapraszam do ogladania zdjec, bo slowami trudno to opisac.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz