piątek, 7 listopada 2008

Mercado Minka, czyli 300 gatunkow ziemniakow w jednym miejscu

Ale, ale. To wcale nie jest tak, ze najciekawsze z poznawczego pubnktu widzenia rzeczy dzieja sie w autobusach, ktorymi wcale nie jezdzimy. Dzieje sie wiele w roznych innych miejscach. Na przyklad w domu naszego peruwianskiego kolegí, ktorego mama okazala sie osoba tak mila i uczynna, ze az stalo sie to nieco krepujace. Wycalowala nas jak wlasne dzieci, nakarmila andeanskim serem z dzemem, no i najwazniejsze, zabrala nas na targ. Ale co to byl za bazar. Cos takiego jak nasze bronisze, ale kazdy asortyment byl tam takiej wlasnie wielkosci. Warzywa oddzielnie, owoce oddzielnie, to samo ryby, mieso, kurczaki, sprzet RTV, materially budowlane, slodycze I Bog jeden wie co jeszcze. Na mnie najwieksze wrazenie zrobila hala z ziemniakami, Ktorych jestem wielkim fanem. Czasami mysle, ze powinienem sie urodzic Peruwianczykiem, bo tu jest taki bogactwo kartofli, ze staje mozg.. To trzeba zobaczyc na zdjeciach. Moj Boze, ziemniaki, zolte, czerwone, niebieskie, slodkie, slone, kruche, super nadajace sie do puree, inne do salatek, albo do desetow, czy idealne do mieszania z ryzem. Malo nie dostalem szajby. A potem bylo stoisko z bananami, czy tym bardziej z ananasami. Dla nas Polakow banan to banan a ananas to ananas. A tu okazuje sie, ze ananasow jest odmian od pyty. I kazdy jest inny, a uczynna Peruwianka bardzo chetnie popopowiada czym sie roznia, gdzie rosna i do czego nadaja sie najlepiej. Musielismy sprobowac wszystkiego, kazdego owoca i warzywa. Wydawalo mi sie, ze jestm w miare ogarniety, a tu okazuje sie, ze jestem burakiem z zapyzialej wsi, bo malo, ze nigdy takich owocow nie widzialem, to jeszcze w dodatku o nich nie slyszalem! To byla podrow przez swiat zieleniny i slodkosci, od czego malo sie nie porzygalismy, bo ile mozna kosztowac a to owoce, a to nalesniki z arequipanskim miodem. O rybach i innych owocach morza wielkosci autobusu solares nie bede wspominal. Ale takie owoce morza tnie sie pilami, tyle Wam powiem.

OD AMP: to ja tylko jeszcze dodam anegdotke. Moje imie jest latwe do wypowiedzenia w kazdym jezyku, za to Sy zawsze ma problem. Coco i cala jego rodzinka co chwile ukradkiem pytali mnie, jak Sy ma na imie, ale w koncu mama Coco sie poddala. I tak Sy zyskal nowe imie - Manuel. Bede sie z niego nabijac jeszcze przez tydzien :)

Brak komentarzy: